Podróże (i podróżki)
Siedzę sobie w biurze, sprawy opędzone, na wyjście do domu zbyt wcześnie. Wobec tego grzebnę w pamięci i skrobnę co nieco przed wsiąściem na motorek i powrotem na skróty (średnio 35 km zamiast 12, taki sprytny skrót mam z Gdańska do Gdańska przez Gdynię).
Rzecz w tym, że koledzy z pracy zapisali się 3 lata temu na kurs prawa jazdy kat. "A". A ja nie. Pół biedy z nimi, niestety na kurs zapisała się także koleżanka z pracy. Zrozumcie: człowiek wiele ścierpi: nierówność społeczną, brak demokracji tu czy tam, wojnę i tsunami (byle daleko), ale tego było za wiele. Oczywiście, chłopaki załatwili sprawę po męsku - kurs skończył co trzeci, prawko zrobiło chyba tylko dwóch i to w bólach. A koleżanka, jak to baba, zdała celująco za pierwszym razem i nawijała asfalt na Fazerka.
Fakty przyjąłem na klatę, tj. płakałem i siedziałem skulony w kącie zżymając się na niesprawiedliwość tego świata. Kiedy łzy w oczach i smarki w nosie obeschły, podjąłem jedyną słuszną decyzję: zadzwoniłem i zapisałem się na kurs w gdańskiej "Oliwce". Po czym zrobiłem co trzeba, wyjeździłem swoje, poszedłem na egzamin, wyjechałem z placyku, wróciłem z miasta, prawie zdałem, potem drugie podejście i kwity były w kieszeni.
Podczas egzaminu pierwszy raz posadziłem zad na CBF 125. Wyglądałem ponoć jak na psie (190cm/95kg versus 128kg zalanego do pełna pojazdu), ale motorek okazał się zadziwiająco wygodny, poręczny i zwrotny. Dlatego obstalowałem taki sam na pierwsze własne dwa motokółka u dealera dzień po zdaniu egzaminu.
2 lata i dwa dni temu odebrałem nówkę sztukę z przebiegiem 2km. Dziś (10 maja 2012r.) na liczniku jest 27.280km, a jutro jak los pozwoli będzie więcej.
Jak dotąd bez awarii, bez przymusowego postoju w drodze. Za mną podróże znad morza w góry, na Słowację, na Węgry. Przede mną, już za miesiąc Skandynawia i kraje nadbałtyckie. Solo, z tobołami i namiotem. I... tak, tak. Na 1/8 litra.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (11)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)